Klasnęła w dłonie, chcąc zwrócić jej uwagę, ale tamta nie podniosła oczu. Wówczas Ingrid rozśmiała się wesoło.
— Założę się, że zataiłaś coś przedemną, co się w tych dniach stało.
— Co powiadasz? — spytała Synnöwe niepewnym głosem.
— Nie jesteś zła o to, że Torbjörn tańczy?
Nie było odpowiedzi. Ingrid roześmiała się głośno, a potem objęła przyjaciółkę za szyje i szepnęła jej do ucha:
— Jesteś zła, że on tańczy... z innemi, nie z tobą!
— Co za głupstwa pleciesz, Ingrid! — powiedziała Synnöwe, odsunęła ją i wstała. Ingrid poszła za jej przykładem.
— To prawdziwa szkoda, moja Synnöwe, że ty nie umiesz tańczyć! — zawołała wesoło. — Wielka szkoda! Czekaj, ja cię zaraz nauczę!
Objęła Synnöwe w pół.
— Czego ci się zachciewa? — broniła się.
— Nauczę cię tańczyć, byś się nie smuciła, gdy tańczy z innemi.
Synnöwe musiała się roześmiać, chociaż uczyniła to z przymusem.
— Ktoś może zobaczyć! — powiedziała.
— Niech ci Bóg da zdrowie, chociaż mówisz głupstwa! — odparła Ingrid, zaczęła nucić skoczną melodję i obracała w jej takt Synnöwe.
Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/066
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.