Strona:PL Björnstjerne Björnson - Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to ostrzej, bronił się przeto i wówczas padł nie jeden cios świadczący potem długo o tem, co zaszło. Rozniosła się też wieść o tem, co dało powód do utarczki, i w całej dolinie zawrzało.
Następnej niedzieli nie chciał iść Torbjörn do kościoła, a gdy miano znowu udać się do pastora, udał, że jest chory. Ingrid poszła sama. Gdy wróciła, spytał Torbjörn, co mówiła Synnöwe.
— Nic! — odrzekła Ingrid.
Gdy znowu poszedł z siostrą, wydawało mu się, że wszyscy nań patrzą, a konfirmanci śmieją się zeń pocichu. Synnöwe przybyła tego dnia później i długo przebywała na plebanji. Obawiał się usłyszeć wyrzuty od pastora, zauważył jednak niebawem, że pastor i ojciec jego byli jedynemi w całej dolinie, którzy nic o bijatyce nie wiedzieli. Tedy sprawy stały dobrze, łamał sobie tylko nad tem głowę, jak zdoła porozumieć się z Synnöwe. Po raz pierwszy nie śmiał prosić Ingrid o pośrednictwo. Po skończeniu nauki udała się Synnöwe z powrotem na plebanję. Czekał póki byli w podwórzu inni, ale wreszcie musiał iść. Ingrid odeszła już dawno do domu.
Następnego dnia Synnöwe przyszła pierwsza i przechadzała się z jedną z młodych panien z plebanji i jakimś pankiem po ogrodzie. Panna wykopała z ziemi kilka kwiatków i dała je Synnöwe, a młodzieniec pomagał, zaś Torbjörn stał pośród innych i słuchał. Tłumaczono Synnöwe, tak głośno, że słyszał każde