Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

XIX. Ten spis wydarzeń jednego dnia był jego dokładnym obrazem nawet w tem, co dotyczy owego płaskiego samochwalstwa. Ukazując się po takim potępiającym wyroku całego stulecia, jaki zawierał się w jednodniowej kronice wszechświatowego rozlewu krwi, chciwości i tyranii, samochwalstwo owo zakrawało na bezczelność Mefistofelesa, a jednak ze wszystkich tych, których oczy spotkały się z niem owego poranku, ja, być może, byłem jedyną istotą, dostrzegającą cynizm, choć wczoraj nie byłbym go dostrzegł, tak samo, jak i inni. Dziwny mój sen sprowadził całą tę różnicę. Nie wiem bowiem, jak długo zapomniałem potem o mojem otoczeniu i w marzeniach mych poruszałem się znowu w owym żywym świecie snów, w tem mieście, pełnem chwały, wśród skromnie wytwornych domów jego mieszkańców i przepysznych gmachów publicznych. Dokoła mnie były znowu twarze, nie napiętnowane zuchwalstwem lub służalczością, chciwością albo zawiścią, niespokojną troską albo ambicyją gorączkową i otaczały mnie znowu wyniosłe postacie mężczyzn i kobiet, którzy nigdy nie znali obawy wobec bliźniego, nie zależeli od jego łaski, ale zawsze, mówiąc słowami rozbrzmiewającego dotąd w moich uszach kazania, byli równymi wobec siebie.
Z głębokiem westchnieniem, z uczuciem straty niepowetowanej, niemniej dojmującem z powodu, iż była to strata tego, co nigdy nie istniało rzeczywiście, ocknąłem się nakoniec z moich marzeń i rychło potem wyszedłem z domu.
Na drodze od drzwi moich do ulicy Waszyngtońskiej kilkanaście razy musiałem zatrzymywać się i zbierać myśli, tak dalece bowiem ów obraz Bostonu przyszłości czynił mi obcem miasto dzisiejsze.
Gdym tylko znalazł się na ulicy, niechlujstwo jej i