Strona:PL Beaumarchais - Wesele Figara.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

FRANUSIA. Patrzyłam, czy ktoś tu jest.
FIGARO. Już fałszywa, szelmeczka! wiesz dobrze, że nie może tu być.
FRANUSIA. A kto taki?
FIGARO. Cherubin.
FRANUSIA. Nie jego szukam, wiem pysznie gdzie jest: szukam siostrzyczki Zuzanny.
FIGARO. A czegóż kuzyneczka chce od niej?
FRANUSIA. Tobie, kuzynku, powiem. Chciałam... tylko oddać jej szpilkę.
FIGARO, żywo. Szpilkę! szpilkę!... Od kogóż-to, kuzyneczko? W swoim wieku, praktykujesz już rzemio... (Opamiętywa się i powiada łagodnie). Bardzo dobrze robisz, Franusiu; doskonale; jesteś kuzyneczko tak uprzejma...
FRANUSIA. Na kogo on się znów gniewa? Odchodzę...
FIGARO, zatrzymując ją. Nie, nie, żartuję. Czekaj, czekaj... szpilka... prawda? pan hrabia kazał ci oddać Zuzi? zamknięty był nią liścik, który trzymał w ręku: widzisz, że wiem wszystko.
FRANUSIA. Pocóż zatem pytać, skoro pan wie?
FIGARO, szukając w myśli. Tak... ciekaw byłem dowiedzieć się, w jaki sposób hrabia dał ci to zlecenie.
FRANUSIA, naiwnie. Tak jak kuzyn powiedział: „Masz, Franusiu, oddaj tę szpilkę ślicznej kuzynce i powiedz tylko, że to pieczęć z pod wielkich kasztanów“.
FIGARO. Wielkich...
FRANUSIA. Kasztanów. Prawda, dodał jeszcze: „Uważaj, żeby cię nikt nie spostrzegł...“
FIGARO. Trzeba być posłuszną, kuzyneczko: szczęściem, nikt cię nie widział. Spełń zatem pięknie zlecenie i nie mów nic ponad to co pan hrabia kazał.
FRANUSIA. I czemuż miałabym mówić coś więcej? Ten kuzyn bierze mnie za dziecko.