Strona:PL Barrie - Przygody Piotrusia Pana.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biących jej bieliznę i pościel. Niezmiernie był dumny, że ma taką śliczną mamę.
— O matko! gdybyś wiedziała kto siedzi na twojem łóżku — szepnął po cichutku.
Delikatnie pogładził rączką maleńkie wzniesienie zarysowane na kołdrze przez jej stopy; z wyrazu twarzy matki poznał, że sprawiło jej to przyjemność. Wiedział, że wystarczyłoby szepnąć jedno najcichsze słówko, a przebudziłaby się natychmiast, bo matki budzą się zawsze na najlżejsze poruszenie swych dzieci. Z ust jej wydarłby się okrzyk radości, ramiona jej objęłyby go mocnym, gorącym uściskiem.
— Nie powiem, żebym się nie mógł obyć bez tego, ale dla niej, o, dla niej byłaby to wielka radość — dumał Piotruś. Kiedy wracał do matki, nie wątpił ani przez chwilę, że robi jej tem największą łaskę, jaką matce dziecko zrobić może. — Z pewnością niema większej przyjemności, jak mieć na wyłączną własność małego chłopczyka. Wiadomo, jak matki się tem cieszą i jakie są dumne z tego — rozmyślał.
Czemuż jednak Piotruś siedzi tak długo w milczeniu na brzegu łóżka? Czemu nie powie swojej matce, że powrócił do domu?
Wstyd mi trochę za Piotrusia, ale muszę wam powiedzieć, że Piotrusia ciągnęło w dwie zupełnie