Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gi, a „kruszyna“ mniodu zawoziuł na kiernias śwanty Anny do Wátamborka i miáł go ná pumiasta.
— To práwda — przytakuje wartemborska wujna — co rok tén Palmowski przyjeżdżáł i do mne na gnadem konu z tem mnodem, zawdym kupsiuła od nego, mnerzył suto i dáł tano, bynde zięcy razy mnód łu nego zamáziać i pociestuje go ryntownym mnensem.
— Ná ne? waść Ługwałdzka, dobroćko?
— Bo mnie nie waśćie ani me dobroćkujcie — zastrzega się Ługwałdzka.
— Nakci i w Biskupcu i w Łolstynie tak sie wysłáziają wtrąca zbierając resztki czwartej strawy Wiewiórka ze Stańslewa.
Ja bych wolała wáma lepsi co ło łony wojnie w Bredynku poziedać, kiebyśta mne słuchać chcieli.
— Chcewa — wołają różne głosy.
— To wyście Zieziórka ze Stańslewa i graniczycie z Bredynkiem, pyta się ciekawie ciotka Luca.
— Tak jest, nazywają mne Zieziórką, ale já sie psisze z łojca: Wiewiórka. Tak jek wy mówita: Ziach, my Ziech, a łon sie psisze: Wiech. Ale to wszo jedno. Pan Bóg náma mowę dał, a człek ni może za przydatki od swej matki. Po nastach (w Bredynku, Rydbachu: po niastach) mózią waść, dobroćko, pany (pani), my zieszczuchy (wieszczanie) w Stańslezie, Bredynku, Stryjezie, Węgoju móziwa „ty“, na starszych „wy“; taki parady zaś, jek w wysoki mozie polski: „daj mi Pan, nie bierz mi Pani za złe“ my nie znáwa; lecz to wciórko na to samo wyjdzie.
— A jek wás bâbka tu do náju przyprowadziuła z tak daleká — pyta dalej ciotka Luca.
Jam sie tu wżenyła (wżeniła, wyszła za mąż) i rada na kiermasach i weselach pomágám, kiej mne zawołają.
— Jám słucháł, że w Slańslezie kościół budować bandą — wtrąca Purdzki.

— To daleka toń jeszcze[1], a zdáłby sie, bo do

  1. Kościół w Stańslewie zbudowano dopiero 1907, w Warpunach póltory mili od Stańslewa 1922.