padkowe spotkanie dokonało zupełnej przemiany jej duszy.
Jechała więc znowu pani de Roselis drogą do Tours, niespokojna, zadumana, wyrzucając sobie lekkomyślność, której następstw nie przewidywała przedtem. Żywa wyobraźnia przedstawiała jej jako pewność wszystko, co się mogło stać najokropniejszego, a serce jej roztkliwiało się nad złowróżbnemi obrazami, które wywoływała sama zawczasu. Murzyn, pozostawiony w Paryżu, miał jej przesyłać wszystkie wiadomości z Hiszpanii, którą zaczęła się żywo zajmować.
Ujrzawszy dziecko uczuła, że jest jej coraz droższe; uderzyło ją mocno podobieństwo, którego przedtem nie zauważyła, a po tem odkryciu, posypały się na jego twarzyczkę, nowe czulsze jeszcze pocałunki.
Pani de Roselis, w zupełnej samotności spędziła lato, śledząc z rozkoszą postępujący szybko rozwój ukochanego dziecka; każdy miesiąc dodawał nowych uroków, rozwijając jego umysł. Elinor zachwycała się dzieckiem, lecz często oglądała się za kimś, ktoby podzielał z nią macierzyńskie zachwyty.
— Smutno to jednak — myślała — nie mieć nikogo, z kim mogłabym pomówić o mojem szczęściu, ktoby je tak, jak ja, odczuwał... Ach! — westchnęła, tłumiąc westchnienie wysiłkiem dumy — tylko ojciec mógłby się tak, jak
Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/55
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.