Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, bo to jest potrzebne do moich zamiarów...
— Ach! te zamiary! Mam nadzieję dowiedzieć się czegoś o nich... Dokończ, czarująca masko! Pozbądź się nieufności względem szczęśliwego śmiertelnika, którego serce zajęte tobą, czeka tylko jednego słowa, żeby ci się oddać na zawsze!
— Byłoby to dla mnie wielkiem zmartwieniem — odpowiedziała żywo.
Leon milczał przez długą chwilę.
— Ach! — przemówił wreszcie — skończ tę okrutną zabawę. Dlaczego mnie dręczysz ciągłemi zmianami, dobroci i surowości? Dziś jest bal ostatni... Nie spodziewaj się, że potrafisz mi się wymknąć; pójdę za tobą i będę cię ścigał bez wytchnienia, dopóki nie zdobędę pewności, że cię jeszcze zobaczę, że mi wolno będzie złożyć moje serce u twoich stóp, dopóki nie dowiem się, jakie masz zamiary...
— O! nie! nie! nie! Muszę pierwej przekonać się o twojej uległości i ostrożności; muszę ci postawić pewne warunki, a słowo honoru, stwierdzone twoim własnoręcznym podpisem, będzie dla mnie rękojmią, że je wypełnisz.
— Moje słowo honoru? Mój podpis? — powtórzył Leon trochę zadziwiony, temi wyszukanemi środkami ostrożności i tonem uro-