Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

młodéj damy i księdza, przynosząc im kwotę około sześciu tysięcy franków.
— Czy mogę przyjąć je z czystém sumieniem, ojcze Gudin? — zapytała czując potrzebę przyzwolenia.
— Czemu nie, moja pani? Kościół, który zatwierdzał niegdyś konfiskatę dóbr cudzoziemców, czemużby miał oszczędzać rewolucyonistów, którzy przeczą Boga, niszczą kościoły i prześladują religią.
Z kazaniem połączył ojciec Gudin przykład, przyjmując bez skrupułu dziesięcinę nowego rodzaju, którą ofiarował mu Marche-a-Terre.
— Zresztą — dodał — mogę teraz poświęcić wszystko, co posiadam, na obronę Boga i króla. Siostrzeniec mój przeszedł do Błękitnych.
Coupiau lamentował tymczasem i krzyczał na całe gardło, że zgubiony.
— Chodź z nami — rzekł doń Marche-a-Terre — dostaniesz część dla siebie.
— I do tego będą myśleli, że ja się pozwoliłem złupić dobrowolnie, jeśli powrócę bez żadnych śladów gwałtu!
— Jeżeli chodzi tylko o to — rzekł Marche-a-Tere i dał znane hasło, a salwa strzałów przeszyła wnet turgotynę.
Na ten niespodziewany deszcz kul, stare karecisko zajęczało boleśnie tak, że zabobonni Szuanie odskoczyli z przerażenia, ale Marche-a-Terre dostrzegł przytém jak w głębi pudła skoczył i znowu powalił się blady kadłub milczącego podróżnika.
— Ale ty masz jeszcze drób’ w twoim kojcu! — rzekł zcicha Marche-a-Terre do Coupiau.
Pill-Miche, przymrużył oczy na znak, że zrozumiał rzecz.
— Tak — odpowiedział pocztylion — ale ja stawiam to za warunek mego wciągnięcia się do waszych szeregów, że pozwolicie mi tego samego człowieka odstawić zdrowo i cało do Fougères. Zobowiązałem się do tego na imię świętej Anny z Auray.
— Któż-to jest? — zagadnął Pille-Miche.
— Tego wam powiedzieć nie mogę — odparł Coupiau.
— Zostaw go przecie! — rzekł Marche-a-Terre, trącając w łokieć Pille-Miche’a — przysiągł na świętą Annę z Auray i musi dotrzymać obietnicy.
— Ależ — dodał Szuan zwracając się do Coupiau, nie zjeżdzaj zaprędko z góry, pośpieszymy za tobą, nie bez powodu. Muszę zobaczyć mordę twego pasażera, wszak mu potrzeba dać paszport.
W téjże chwili usłyszano tętent konia, zbliżający się szybko od