Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

blaski, któremi natura lubi czasem podnosić urok swych nieśmiertelnych tworów. Podczas gdy oddział wszedł w dolinę, wschodzące słońce rozpraszało już tymczasem z widnokręgu te białe i wiotkie opary, które w porankach wrześniowych zwykły pląsać po łąkach. W chwili, gdy żołnierze się odwrócili, niewidzialna ręka zdawała się z krajobrazu podnosić ostatnią już zasłonę, którą był owinięty, mgłę rozwiewną, podobną do całuna przezroczystéj gazy, która zdaje się ukrywać drogie klejnoty, nadając im osobny urok. Na szerokim widnokręku, który objęli spojrzeniem oficerowie, niebo nie majaczyło już ową mgłą lekką, któréj łagodny blask srebrny pozwala dojrzéć, że to olbrzymie błękitne sklepienie jest firmamentem. Byłto raczéj baldachin jedwabny, podtrzymywany nierównemi szczytami gór i umieszczony w powietrzu, jakoby dla opieki, po-nad wspaniałą panoramą pól, łąk, strumyków i gajów. Oficerowie nie omieszkali przyjrzéć się uważnie krajobrazowi, z którego tryskało tyle piękności przyrody. Jedni wahali się długo, zanim zdołali uwięzić wzrok swój w jednym punkcie, wśród nieskończonéj mnogości zielonych gajów, których barwę urozmaicały tu i owdzie kolorem brązu kępy drzew pożółkłych, i które na szmaragdowéj pościeli łąk, posypanych krzewiną, tém jaśniéj występowały. Inni podziwiali kontrasty, wytwarzające się z czerwonawych pól, na których ścięta tatarka piętrzyła się w stożkowatych snopach, podobnych do pęków broni, co ją biwakujący żołnierz ustawia w kozły, a tuż obok żyto leżało na pokosach, złocąc ugory. Tu i owdzie, jak czarne tablice, widnieją strzechy chat, z których wywiewają się w górę białe dymy; tam znowu srebrne ruchliwe przekopy, w których wiją się wężem liczne strumienie doliny Couesnon, wabiąc oko niejedném z tych złudzeń optycznych, które niewiedziéć dlaczego owładają duszę nieokreśloném rozmarzeniem. Balsamiczna świeżość jesiennych powiewów, silna woń lasów wznoszą się, jak mgła kadzideł, i upajają tych admiratorów pięknego widoku, którzy z zachwyceniem przyglądają się tym nieznanym sebie kwiatom, téj bujnéj roślinności, téj zieleni, współzawodniczącéj z sąsiednią angielską. Parę zwierząt ożywiało scenę i tak już dramatyczną. Ptaki śpiewały, przelewając w dolinę tę słodką, nieokreśloną melodyą, jaką drgało powietrze. Jeżeli skupiona wyobraźnia zechce z całą uwagą przyjrzéć się bogatéj grze światła i cieniów, mglistym widnokręgom gór, fantastycznym perspektywom, otwierającym widoki, których drzewa kryły się, wody pozostawały, wabiące zakręty ścieżek gubiły; jeżeli wspomnienie ubarwi tak rysunek ten podobnie rozwiewny, jak chwila, która go ujęła, osoby, dla których te obrazy nie przemkną bez zajęcia, nabiorą choć słabego wyobrażenia o magicznym uroku widowiska, które przejęło do głębi wrażliwe jeszcze dusze młodych oficerów.