spojrzał na podpisy i uśmiechnął się: był sędzią trybunału handlowego, znał położenie księgarzy. Dał cztery tysiące pięćset franków Lucjanowi, pod warunkiem aby wypisał na konceptach: Wartość otrzymano w jedwabiu. Lucjan udał się natychmiast do Braularda i załatwił wszystko szczodrą ręką aby zapewnić Koralji pełny sukces. Braulard sam stawił się, jak przyrzekł, na generalną próbę, umówić się o miejsca, w których „rzymianie“ mają puścić w ruch swoje żywe łopaty i porwać za sobą tłum. Lucjan oddał resztę pieniędzy kochance, tając przed nią bytność u Camusota; uspokoił Koralję i Berenice, które nie wiedziały już jak wiązać koniec z końcem. Martainville, jeden z najlepszych znawców teatru, zaszedł kilka razy aby przejść rolę z Koralją. Lucjan uzyskał u kilku rojalistycznych dziennikarzy obietnicę przychylnych recenzyj, nie przewidywał tedy nieszczęścia. W chwili debiutu, zdarzyła się rzecz złowroga w następstwach dla Lucjana. Pojawiła się książka d’Artheza. Naczelny redaktor dał książkę Lucjanowi, jako najzdolniejszemu sprawozdawcy; nieszczęsną reputację w tym kierunku zawdzięczał poeta artykułom o Natanie. W redakcji było pełno, wszyscy współpracownicy byli zebrani. Martainville przyszedł porozumieć się co do pewnego punktu ogólnej polemiki, podjętej przez rojalistyczne dzienniki przeciw liberałom. Natan, Merlin, współpracownicy Jutrzenki rozmawiali o dwutygodniku Leona Giraud, tem niebezpieczniejszym, iż ton jego był roztropny, spokojny i umiarkowany. Zaczęto mówić o zebraniach z ulicy des Quatre-Vents, nazywano je Konwentem. Uchwalono, że dzienniki rojalistyczne wydadzą śmiertelną i systematyczną wojnę niebezpiecznym przeciwnikom, którzy stali się, w istocie, ową fatalną sektą zadającą Burbonom rozstrzygający cios, z chwilą gdy małostkowa zemsta skłoniła najświetniejszego rojalistycznego pisarza[1] do połączenia się z nimi. D’Arthez, którego przekonań absolutystycznych nie znano, objęty ogólną klątwą, miał być pierwszą ofiarą. Książka je-
- ↑ Chateaubriand.