Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka która wygłosiła owo: wstrzymaj się, nieszczęśliwy! Przegruchaliśmy dziesięć dni w Saint-Mandé, mój książę wykpił się ze sprawy płacąc za mnie karę. Dyrektor, dodała Florville śmiejąc się, będzie prosił Boga, aby mu zesłał więcej rosyjskich książąt: odszkodowania dałyby mu czysty dochód bez kosztów.
— A ty, dziecko, rzekł Finot do ładnej wieśniaczki która się im przysłuchiwała, gdzieżeś ty ukradła te diamentowe butony które masz w uszkach? Czyś obrobiła jakiego indyjskiego księcia?
— Nie, ale handlarza nabiału, anglika; już pojechał. Nie każdemu się uda, jak Florynie i Koralji, znaleźć miljonowych przemysłowców znudzonych rodzinną cnotą: te mają szczęście!
— Spóźnisz się na scenę, Florville, krzyknął Lousteau, nabiał przyjaciółki uderzył ci do głowy.
— Jeśli chcesz mieć sukces, rzekł Natan, to, zamiast krzyczeć jak furja: Ocalony! wejdź zupełnie cicho, dojdź aż pod rampę, i powiedz piersiowym głosem: Ocalony, jak Pasta mówi „O patria“ w Tankredzie. — No, jedź, rzekł popychając ją.
— Zapóźno, sypnie się na amen! rzekł Vernou.
— Co ona zrobiła? sala wali brawo jak wściekła, rzekł Lousteau.
— Pokazała im cały gors padając na kolana, to jej ostatnia deska ratunku, rzekła aktorka, wdowa po nabiale.
— Dyrektor oddaje nam swoją lożę, znajdziesz mnie tam, rzekł Finot do Stefana.
Przez labirynt kulis, kurytarzy i schodów, Lousteau zaprowadził Lucjana na trzecie piętro, do małego pokoiku, gdzie, w ślad za nimi, dotarli Natan i Vernou.
— Dzieńdobry czy dobrywieczór, panowie, rzekła Floryna. — Panie Matifat, rzekła zwracając się do krótkiego i grubego mężczyzny, stojącego w kącie, ci panowie są władcami moich losów, przyszłość moja jest w ich rękach; ale mam nadzieję iż będą jutro spoczywać u nas pod stołem, jeśli pan Lousteau niczego nie zaniedbał...