Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

de Valois, ani też panu du Bousquier, wstępować na podwójne schody wiodące do tego czcigodnego domostwa, iżby sobie nie powiadali, jeden iż nadałoby się ono parowi Francyi, drugi iż powinienby tam mieszkać mer Alençon. Oszklone drzwi wznosiły się nad gankiem, i wiodły do sieni, z której podobne drzwi wiodły na drugi ganek od ogrodu. Owa sień, wyłożona czerwonym kamieniem, obramiona drzewem do wysokości ramienia, stanowiła jakby szpital chorych portretów rodzinnych; jedne miały uszkodzone oko, drugie nadgryzione ramię; ten trzymał kapelusz w ręce której już nie było, owemu odjęto nogę. Tam składało się płaszcze, saboty, kalosze, parasole, kapturki i futra. Był to arsenał, gdzie każdy ze zwykłych gości zostawiał swoje przybory i zabierał je odchodząc. Toteż, pod każdą ścianą znajdowała się ławka, gdzie zasiadali służący, którzy przybywali uzbrojeni w płócienne latarki, oraz wielki piec mający ubezpieczać od zimnego wiatru płynącego równocześnie z ogrodu i z dziedzińca.
Dom dzielił się tedy na dwie równe części. Po jednej stronie, od dziedzińca, klatka schodowa, wielka jadalnia wychodząca na ogród, następnie kredens łączący się z kuchnią; po drugiej, salon o czterech oknach za którym znajdowały się dwa pokoiki, jeden wychodzący na ogród i stanowiący rodzaj buduaru, drugi, od dziedzińca — gabinet. Pierwsze piętro zawierało zupełne pomieszczenie dla rodziny, oraz mieszkanko, które zajmował stary ksiądz de Sponde. Strych musiał niewątpliwie kryć wiele mieszkań, oddawna zajętych przez szczury i myszy, których nocne sprawki opowiadała