Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znali, upewniają, iż nigdzie, nawet w egipskiem muzeum w Turynie, nie zdarzyło się im spotkać równie sympatycznej mumii. Nigdzie, w żadnym kraju pieczeniarstwo nie oblekło się w równie wdzięczne formy. Nigdy najczystszej krwi egoizm nie okazywał się bardziej uczynnym i mniej drażniącym niż u tego Kawalera: wart był tyleż co najbardziej oddana przyjaźń. Jeżeli ktoś prosił pana de Valois o drobną usługę która byłaby połączona z kłopotem, opuszczał mieszkanie Kawalera oczarowany, a zwłaszcza przekonany, iż p. de Valois nic nie może pomóc w tej sprawie, lub też mięszając się do niej zgoła popsułby wszystko.
Aby wytłómaczyć zagadkową egzystencyę Kawalera, historyk, któremu Prawda, ta wyuzdana okrutnica, kładzie nóż na gardle, musi wyznać, iż świeżo, po smutnie chlubnych dniach lipcowych, Alençon dowiedziało się, że suma, jaką czerpał z gry p. de Valois, sięgała kwartalnie około stupięćdziesięciu talarów; sprytny Kawaler miał tę czelność, iż sam sobie wysyłał dożywotnią rentę, aby nie uchodzić za człowieka bez środków w miejscu gdzie lubią rzeczy realne. Wielu jego przyjaciół (nie żył już, zauważcie to!) zaprzeczyło temu stanowczo, potraktowali to jako bajkę, uważając kawalera de Valois za czcigodnego i szanownego szlachcica, spotwarzanego przez liberałów. Szczęściem dla szczwanych graczy, znajdą się zawsze wśród publiczności ludzie którzy ich bronią. Wstydząc się przyznać do błędu, entuzyaści ci przeczą mu śmiało; nie pomawiajcie ich o upór, ci ludzie mają poczucie własnej godności; rządy dają im przykład tej cnoty, polegającej na