— A! jesteś żonaty! rzekł Jacenty patrząc na pana de Troisville, który popijał kawę wolnemi łykami.
Wierny sługa podzielił rozczarowanie swej pani, odgadł ją, i zabrał likiery pani Amphoux, wydobyte dla kawalera do wzięcia, a nie dla męża Rosjanki. Wszystkie te szczegóły zauważono i bawiono się niemi. Ksiądz de Sponde znał pobudkę podróży pana de Troisville; ale w swojem roztargnieniu nic o tem nie wspomniał, nie wyobrażając sobie, aby jego siostrzenica mogła się interesować panem de Troisville w jakiejkolwiek mierze. Co się tyczy wicehrabiego, to zajęty przedmiotem swej podróży, i, jak wielu mężów, nie kwapiący się mówić o żonie, nie miał sposobności wspomnieć że jest żonaty; zresztą myślał, że panna Cormon wie o tem. Skoro się zjawił du Bousquier, zasypano go pytaniami. Jedna z sześciu pań weszła oznajmiając że panna Cormon ma się o wiele lepiej i że przyszedł lekarz; ale musi zostać w łóżku, trzeba jej koniecznie krew puścić. Niebawem salon się napełnił. Nieobecność panny Cormon pozwoliła damom rozmawiać o tej tragikomicznej scenie, wałkowanej, komentowanej, upiększonej, urozmaiconej, zahaftowanej, utrefionej, ubarwionej, umilonej, scenie która właśnie zaszła i która miała nazajutrz zająć całe miasteczko osobą panny Cormon.
— Ten zacny pan du Bousquier, jak on dźwigał panią! Cóż za chwat! mówiła Joasia do panny Cormon. Doprawdy, blady był ze strachu o panią, on panią zawsze kocha.
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/150
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.