pannami lub mężatkami. To nie jest sprawiedliwe, taki podział.
— Moje dziecko, rzekł dobry ksiądz, przyganiasz nauce Kościoła, który zaleca celibat jako najlepszą drogę wiodącą do Boga.
— Ale gdyby Kościół miał słuszność i gdyby wszyscy byli dobrymi katolikami, wuju, zatem rodzaj ludzki by się skończył?
— Za wiele masz rozumu, Różyczko; nie trzeba tyle, aby żyć szczęśliwie.
Podobna odpowiedź sprowadzała uśmiech zadowolenia na wargi biednej dziewczyny, i utwierdzała ją w dobrem mniemaniu jakie zaczynała mieć o sobie samej. Oto jak świat, jak nasi przyjaciele i wrogowie stają się współwinnymi naszych wad! W tej chwili przerwało rozmowę kolejne przybycie gości. W owe uroczyste dnie moment ten połączony był z wymianą przyjaznych słówek między domownikami a gośćmi. Widząc prezydenta trybunału, smakosza nad smakoszami, Marysia rzekła:
— Panie du Ronceret, mamy dziś kalafiory z masłem na pańską intencyę; jaśnie panienka wie jak pan je lubi i powiedziała: „Nie zepsuj-no ich, Maryśko, mamy dziś pana prezydenta“.
— Poczciwa panna Cormon! odpowiadał świecznik Sprawiedliwości okręgowej. — Słuchaj-no, Marysiu, a czy dodałaś soku z mięsa zamiast bulionu? to gładsze!
Prezydent lubił zajrzeć do sali rozpraw, gdzie Marysia wydawała swoje wyroki; rzucał spojrzenie gastronoma oraz uwagi władcy.
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/105
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.