Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się przez nią z wielką trudnością; kiedy zaś osie trącały jakiegoś głuchego, woźnica troszczył się o to bardzo niewiele.
Wreszcie przybyłem na dziedziniec pocztowy, ale tam, pod pozorem że książę Warszawski ma przejeżdżać, odmówiono mi koni. Policmajster zrobił uwagę, że moje pozwolenie pocztowe kończy się w Berdyczowie; zaczem poczta zażądała sześciu rubli za przejazd do Wierzchowni. Do pałacu jest sześćdziesiąt wiorst, jedzie się bocznemi drogami, słowem cała masa rosyjskich argumentów. Wszystko to wytłumaczył mi krawiec Francuz, osiadły w Berdyczowie, który był dla mnie bardzo grzeczny i usłużny. Chmara Żydów (naliczyłem ich do dwudziestu pięciu) oblegała mnie, wszyscy czarni jak seminarzyści, z brodami które podrygiwały w słońcu, z oczyma które błyszczały jak karbunkuły i chciwemi rękami które odpychałem laską, wszystkie bowiem chciały macać mój łańcuszek od zegarka aby sprawdzić jego wagę i rzetelność złota. Ten sabbat chciwości przejął mnie dreszczem. Krawiec zaciągnął mnie do sklepu z suknem, i tam postawił na straży subjektów, aby nie dopuścić do wtargnięcia do magazynu, gdzie mogłem wypić filiżankę kawy. Tymczasem targowano się za mnie z Żydami, którzy o połowę taniej niż poczta podjęli się mnie zawieźć, i to w szybszem tempie, do Wierzchowni. Dzięki uprzejmości pana Ravel, autokraty kamizelek i dyktatora elegancji na Ukrainie, wyruszyłem o drugiej budką żydowską. Ujrzałem wówczas prawdziwe stepy, Ukraina bowiem zaczyna się od Berdyczowa.
To, co widziałem dotąd, to było nic. To jest pustynia, królestwo zboża, prerja Coopera i jej cisza. Tam zaczyna się gleba ukraińska, ziemia czarna i tłusta na głębokość pięćdziesięciu stóp, a często i więcej, której nie nawozi się nigdy i gdzie wciąż się sieje.
Ten widok wprawił mnie w osłupienie, zapadłem w głęboki sen: o wpół do szóstej obudził mnie krzyk Hebrajczyka, witającego Ziemię Obiecaną. Ujrzałem mały Luwr, świątynię grecką, ozłoconą zachodem słońca, wznoszącą się nad doliną, trzecią doliną, jaką oglądałem od granicy!...