Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zostać monarchą. Widzieliście go na obrazie Horacego Vernet, Rzeź Mameluków. Cóż za piękny mężczyzna! Ja nie chciałem porzucić religji ojców i przyjąć Islamu, tembardziej że wyrzeczenie to wymaga operacji chirurgicznej, do której nie czują najmniejszej ochoty. Przytem, nikt nie szanuje renegata. Ba! gdyby mi ofiarowano sto tysięcy franków renty, kto wie... choć i wtedy?... nie. Pasza kazał mi dać tysiąc talari gratyfikacji...
— Ile to jest? rzekł Oskar, który pożerał każde słowo Jerzego.
— Och, nie wiele. Talaro, to coś niby nasza pięciofrankówka. I, daję słowo, nie starczy to na koszta nałogów, których nabrałem w tym diabelskim kraju, o ile to wogóle jest kraj. Nie mogę się teraz obejść bez nargilu dwa razy dziennie, a to jest drogie...
— A jaki jest Egipt? spytał p. de Sérisy.
— Egipt? Same piaski, odparł Jerzy bez chwili wahania. Zielona jest tylko dolina Nilu. Wykreśl pan zieloną linję na ćwiartce żółtego papieru, a będzie pan miał Egipt. Naprzykład Egipcjanie, fellahowie, mają nad nami jedną wyższość: niema tam żandarmów. Och, mógłby pan objechać cały Egipt, nie ujrzałby pan ani jednego.
— Przypuszczam, że tam jest dużo Egipcjan, rzekł Mistigris.
— Nie tylu ile pan myśli, odparł Jerzy, jest o wiele więcej Abissyńczyków, Giaurów, Wekabitów, Beduinów, Koftów... Razem wziąwszy, wszystkie te bydlęta są tak niezabawne, że byłem bardzo