Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pijany niedźwiadek. Pierwszy i ostatni raz w życiu mogłam porównać moje dawne rzemiosło ulicznicy z życiem serca; tkliwość, która roztapia się w nieskończoności, z ohydą obowiązku który chciałby się unicestwić tak aby nie zostawić miejsca na pocałunek. Trzeba było tej ohydy, aby śmierć wydała mi się rozkoszna. Wzięłam kąpiel; byłabym chciała wezwać spowiednika z klasztoru gdzie przyjęłam chrzest, wyspowiadać się, słowem, obmyć duszę. Ale dosyć już prostytucji; toby była profanacja sakramentu, czuję się zresztą skąpana w wodach szczerego żalu. Bóg uczyni ze mną co zechce.
„Dajmy pokój mazgajstwu, chcę być dla ciebie twoją Esterą do ostatniej chwili, nie nudzić cię śmiercią, przyszłością, dobrym Panem Bogiem, który nie byłby dobry, gdyby mnie dręczył w drugiem życiu, skoro już przełknęłam tyle bólów na ziemi.
„Mam przed sobą twój uroczy portret, pendzla pani Mirbel. Ten listek kości słoniowej pocieszał mnie w twej nieobecności, patrzę nań z upojeniem kreśląc ostatnie myśli, malując ci ostatnie bicia mego serca. Wsunę ci do tej koperty ów portret, nie chcę aby go ktoś zagrabił albo sprzedał. Na samą myśl, iż to, co stanowiło mą radość miałoby się znaleźć między damami lub oficerami cesarstwa, albo cackami chińskiemi, słabo mi się robi. Zamaż ten portret, jedyny mój, nie dawaj go nikomu... chyba że ten podarek miałby ci wrócić serce owej deski do prasowania, Klotyldy Grandlieu, która narobi ci sińców przez sen, takie ma spiczaste kości... Tak, godzę się na to, zdałabym ci się jeszcze na coś, jak za życia. Och! aby ci zrobić przyjemność, lub bodaj zabawić cię, stałabym przed płonącym stosem, trzymając w ustach jabłko aby je ugotować dla ciebie! Śmierć moja przyda się tedy na coś... Byłabym popsuła twoje małżeństwo... Och! ta Klotylda, nie rozumiem jej. Móc być twoją żoną, nosić twoje nazwisko, nie rozstawać się z tobą w dzień i w nocy, należeć do ciebie, i certować się! Trzeba być na to arystokratką! i nie mieć ani dziesięciu funtów mięsa przy kości...
„Tak, Lucjanie! ty załamany, biedny, ambitny chłopcze, my-