Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Biedny człowiek, rzekła baronowa. Czy to może być winny?
Słowa te, wymówione do ucha młodego adwokata, usłyszeli wszyscy, śmiertelna bowiem cisza panowała w tej okropnej strażnicy. Niektóre ustosunkowane osoby uzyskują czasami przywilej oglądania sławnych zbrodniarzy w czasie ich wędrówki przez strażnicę albo przez kurytarze; ani woźny tedy, ani eskortujący żandarmi nie podnieśli żadnej kwestji. Zresztą, dzięki gorliwości brygadjera, który uprzątnął baronową aby zapobiec wszelkiemu ubliżeniu, między więźniem a obcymi znajdowała się przestrzeń zupełnie uspokajająca.
— Chodźmy! rzekł Jakób Collin, czyniąc wysiłek aby się podnieść.
W tej chwili wysunęła mu się z rękawa mała kulka, baronowa zaś, której welon zostawiał swobodę rozglądania się, zauważyła miejsce gdzie padła. Kulka ta, wilgotna i tłusta, nie potoczyła się, Jakób Collin rozważył bowiem głęboko wszystkie te drobiazgi, napozór obojętne, a tak ważne dla powodzenia. Skoro obwiniony, w towarzystwie żandarmów, minął strażnicę, Azja w bardzo naturalny sposób upuściła woreczek i podniosła go zręcznie; schylając się, podjęła zarazem i kulkę, którą kolor jej, niczem nie odbijający od kurzu i błota na podłodze, ochronił od bacznych spojrzeń straży.
— Och! rzekła, straszny widok!... On jest umierający...
— Albo udaje, odparł brygadjer.
— Panie adwokacie, rzekła Azja do Massola, niech mnie pan zaprowadzi prędko do pana Camusot, przychodzę dla tej sprawy... będzie może rad widzieć mnie, nim zacznie przesłuchiwać tego biednego księdza...
Adwokat i baronowa opuścili lepkie i sadzowate mury strażnicy; ale, kiedy znaleźli się na schodach, Azja wykrzyknęła:
— A mój piesek?... och, panie, mój biedny piesek!
I, jak szalona, rzuciła się w salę czekalną, pytając wszystkich