Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty, z tym zbiorem drobnych praw nazwanym już nieraz w Komedji ludzkiej „kodeksem żeńskim“, drwią sobie z praw które ustanowili mężczyźni. Mówią wszystko, nie cofają się przed żadnym błędem, przed żadnem głupstwem; zrozumiały cudownie, że nie są odpowiedzialne za nic w życiu, wyjąwszy za swą kobiecą cześć i za swoje dzieci. Wygłaszają, śmiejąc się, największe potworności. Przy każdej sposobności, powtarzają to zdanie powiedziane przez ładną panią de Bauvan do męża, po którego, w pierwszych czasach małżeństwa, wstąpiła raz do Pałacu: „Osądź prędko i chodź!“
— Pani, rzekł generalny prokurator, Lucjan de Rubempré nie jest winien kradzieży ani otrucia; ale pan Camusot doprowadził go do wyznania większej zbrodni niż te obie...
— Jakto? spytała.
— Przyznał się, szepnął jej pan de Granville, że był przyjacielem, pupilem zbiegłego galernika. Ksiądz Karlos Herrera, ów Hiszpan który mieszkał z nim od siedmiu lat blisko, to ma być słynny Jakób Collin...
Każde słowo dygnitarza było dla pani de Sérizy jak uderzenie maczugą; to straszne imię dobiło ją.
— A więc?... rzekła głosem, który był niby ostatnie tchnienie.
— Więc, rzekł pan de Granville podejmując myśl hrabiny i zniżając głos, galernik pójdzie przed sąd, Lucjan zaś, jeśli nie zasiądzie obok niego pod zarzutem świadomego korzystania ze zbrodni tego człowieka, będzie stawał jako bardzo poważnie obciążony świadek.
— Nigdy!... wykrzyknęła z nieoczekiwaną energją. Raczej umrę, niżbym miała oglądać człowieka, którego świat uważał za mego najlepszego przyjaciela, stawionego przed sąd pod brzemieniem spółki z galernikiem... Król lubi na tyle mego męża...
— Pani, rzekł generalny prokurator z uśmiechem, król niema żadnej władzy nad najskromniejszym sędzią śledczym w swojem królestwie, ani nad tokiem żadnej rozprawy. W tem leży