Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rej spodziewany wynik dawał mu w ręce jedną z najpiękniejszych i najwykwintniejszych kobiet w Paryżu, przedmiot jego pragnień; niezadowolony, że jego zamiary zdobycia fortuny padły: uczuł wówczas całą realność mętnych myśli, którym oddawał się przedwczoraj. Zawód ujawnia zawsze siłę naszych pragnień. Im bardziej Eugeniusz napawał się paryskim życiem, tym mniej godził się zostać biednym ciurą. Gniótł w kieszeni banknot tysiącfrankowy, snując pasmo kuszących rozumowań, pozwalających uznać go za swą własność. W końcu zszedł na ulicę Neuve-Sainte-Geneviève; znalazłszy się na górze, ujrzał światło. Ojciec Goriot zostawił otwarte drzwi i zapaloną świecę, aby student nie zapomniał opowiedzieć mu wrażeń. Eugeniusz nic nie ukrywał.
— Ależ, wykrzyknął ojciec Goriot w szale zazdrości, one myślą, że ja jestem zrujnowany: toć ja mam jeszcze tysiąc trzysta franków renty! Mój Boże! biedna mała, czegóż do mnie nie przyszła? Byłbym sprzedał papiery, wzięli byśmy z kapitału, resztę zmienił bym na dożywocie. Czemuś nie przyszedł mi powiedzieć?... Jak miałeś serce narażać jej biednych sto franków? Serce się rozdziera! Oto zięciowie! Och, gdybym ich miał w ręku, karki bym im poskręcał. Mój Boże! płakała, ona płakała?
— Z głową na mojej kamizelce, rzekł Eugeniusz.
— Och, daj mi ją pan, rzekł ojciec Goriot. Jakto! są tu łzy mojej córki, mojej drogiej Delfiny, która nie płakała nigdy będąc dzieckiem! Och! kupię panu inną, niech jej pan już nie nosi, zostaw mi ją. Wszakże Delfina powinna, wedle kontraktu, korzystać ze swego majątku. Zaraz jutro pójdę do pana Derville, do adwokata. Zażądam stanowczo gwarancji. Znam prawo, jestem stary wilk, pokażę im zęby.
— Oto, ojcze, tysiąc franków, które chciała mi dać z wygranej. Zachowaj je dla niej, w tej kamizelce.
Goriot spojrzał na Eugeniusza, wyciągnął rękę aby ująć dłoń studenta, na którą uronił łzę.
— Powiedzie się panu w życiu, rzekł starzec. Bóg, widzi pan,