kiego nieszczęścia zapisanego w wielkiej liczbie małżeństw, trudno zdecydować się na przykład.
Jest jednak scena, która szczególniej posłużyła do zaznaczania chwili, kiedy w tem życiu we dwoje, zaczęło się nieporozumienie. Może też pozwoli ona wyjaśnić rozwiązanie tej opowieści.
Juana miała dwoje dzieci, dwóch chłopców na szczęście dla niej.
Pierwszy przyszedł na świat w siedem miesięcy po ślubie. Na imię było mu Juan i podobny był do matki. Drugi urodził się we dwa lata po przybyciu jej do Paryża. Ten zarówno był podobny do Diarda jak i do Juany, lecz więcej do Diarda, którego nosił imiona.
Od pięciu lat Franciszek był dla Juany przedmiotem osobliwie czułych starań. Matka bezustannie zajmowała się tem dzieckiem, dla niego były pieszczoty, dla niego najpiękniejsze zabawki, i na niego głównie zwracał się przenikający wzrok matki.
Juana śledziła go od kolebki, badała jego krzyki, i uchy i chciała odgadnąć jego charakter, żeby pokierować wychowaniem. Zdawać się mogło, że Juana ma tylko to jedno dziecko.
Prowansalczyk, widząc Juana prawie wzgardzonym, wziął go pod swoją opiekę, nie zdając sobie sprawy, czy ten chłopiec był dzieckiem miłości przelotnej, której zawdzięczał Juana, ten mąż, przez pewien rodzaj pochlebstwa godnego uwielbienia, zrobił sobie z niego Benjaminka.
Ze wszystkich uczuć, płynących ze kwi prababek,
Strona:PL Balzac - Marany.djvu/69
Wygląd
Ta strona została przepisana.