Strona:PL Balzac - Marany.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sprzedała wszystkie inne, całusa świeżego i rozkosznego danego matce przez córkę, matce szanowanej, matce jaśniejącej wszystkiemi cnotami rodzinnemi. Juana żyjąca, była umarłą dla niej! Pewna myśl ożywiła tę wszetecznicę, do której wtedy powiedział książę de Lina: „Co ci jest, mój aniele?“ Myśl radosna! Juana od tej chwili była ocaloną. Będzie ona może najnieznaczniejszą z kobiet, ale nie będzie nikczemną wszetecznicą, której każdy mężczyzna może powiedzieć: Co ci jest, mój aniele?
Wreszcie sukiennik i jego żona spełnili swój obowiązek z całą surowością nieskazitelności. Majątek Juany, odkąd stał się ich majątkiem, zwiększył się dziesięciokrotnie. Perez Lagunia, najbogatszy kupiec z całej prowincji, przywiązał się do dziewczyny prawie bałwochwalczo. Czyliż obecność tej niebiańskiej istoty, ochroniwszy starą jego firmę od hańbiącego bankructwa, nie sprowadziła niesłychanej pomyślności? Jego żona, kobieta złotego serca i pełna delikatności, wychowała ją na dziecko pobożne, o tyle czyste o ile piękne. Juana mogła być zarówno małżonką wielkiego pana jak i bogatego kupca; nie była zdolną w niczem uchybić cnotom, jakich potrzeba dla jej świetnego losu, i gdyby nie wypadki, Perez, który marzył o podróży do Madrytu, byłby ją wydał za jakiego granda hiszpańskiego.
— Nie wiem, gdzie Marana jest teraz, rzekł Perez przy końcu opowiadania; ale w jakiejkolwiek stronie świata się znajduje, jeżeli się dowiedziała o zajęciu