Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A mówiłeś, żeś jeździł tylko powozem.
— Ależ, dziecko, żeby wziąć powóz, trzeba go najpierw znaleźć...
— A, więc pewnie spotkałeś go w dorożce...
— Kogo?
— Oczywiście salon — albo Braschona! Jedno i drugie jest równie prawdopodobne.
— Ale-bo nie chcesz słuchać! wykrzykuje Adolf, myśląc że długiem opowiadaniem zdoła uśpić posądzenia Karoliny.
— Słuchałam aż nadto długo. Wiem, że od godziny kłamiesz jak z nut.
— Już nic nie powiem.
— Wiem dosyć, wszystko co chciałam wiedzieć. Tak, ty mi opowiadasz, żeś się widział z adwokatami, rejentami, bankierami: nie widziałeś się z nikim podobnym. Gdybym jutro zaszła z wizytą do pani de Fischtaminel, wiesz, coby mi powiedziała?
Tu Karolina obrzuca Adolfa badawczem spojrzeniem, ale Adolf udaje łudzący spokój, wśród którego Karolina zarzuca wędkę, aby wyłowić jakąś wskazówkę.
— Powiedziałaby z pewnością, że miała przyjemność cię oglądać... Mój Boże! Doprawdy, jakie my jesteśmy nieszczęśliwe! Nie możemy nigdy wiedzieć, co wy właściwie robicie... Siedzimy przykute do domu, kiedy wy załatwiacie interesy! Ładne interesy!... Na twojem miejscu umiałabym przynajmniej wymyślić historje lepiej skomponowane!... O, wy nas uczycie ładnych rzeczy!... Mówią, że kobiety są przewrotne... Ale kto je uczy przewrotności?...
Tu Adolf usiłuje, wlepiając wzrok w Karolinę, wstrzymać ten potop słów. Ale Karolina, podobna do konia podciętego batem, zaczyna na nowo, z furją cody Rossiniego:
— Niema co mówić! ładna kombinacja! uwięzić żonę na wsi, aby swobodnie bujać po Paryżu. Oto czemu się tak nagle zapaliłeś do wsi. A ja, naiwna, dałam się złapać!... Masz rację: to bardzo wygodne, domek na wsi! Ale kij ma dwa końce! Pani może się urzą-