Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieszo, że nie może mieć dość często nowego kapelusza, parasolki, sukni, jakiegokolwiek zresztą szczegółu tualety;
Że nie może ubrać syna za marynarza, — za ułana, — za artylerzystą Gwardji, — za Szkota z gołemi kolanami, w czapeczkę z piórem, — w żakiecik, — w surducik, — w aksamitną bluzkę, — w buty z cholewami, — w spodnie;
Że nie może mu dość często kupować zabawek, myszy które same biegają, — małego gospodarstwa, i t. d.;
Że nie może pani Deschars albo pani Fischtaminel odwzajemnić ich uprzejmości: — balu — wieczoru, — obiadu; mieć w teatrze własnej loży, aby nie musieć przeciskać się do swego krzesła przez rząd mężczyzn, zanadto albo za mało uprzejmych;
Że, wychodząc z teatru, musi starać się o dorożkę:
— Myślisz, że to oszczędność; mylisz się, powiada; mężczyźni są wszyscy jednacy! Niszczę trzewiki, niszczę kapelusz, szal moknie na deszczu, wszystko robi się nieświeże, jedwabne pończochy plamią się od błota. Oszczędzasz dwadzieścia franków na powozie, — nawet nie dwadzieścia, bo za cztery musisz wziąć dorożkę, — zatem szesnaście franków! a niszczysz mi ubranie za pięćdziesiąt, potem krzywisz się widząc mnie w nieświeżym kapeluszu; nie pojmujesz czemu: to twoje przeklęte dorożki. Nie mówię już o przykrości gniecenia się w tłoku mężczyzn; zdaje się, że to ci jest całkiem obojętne!...
Że nie może mieć własnego fortepianu zamiast wynajmować pianino; albo ubierać się według najnowszej mody. („Są kobiety, które mają zawsze wszystko najświeższe, ale za jaką cenę?... Ona wolałaby się rzucić z okna, niż robić tak jak one, ona cię kocha (popłakuje). Nie rozumie poprostu takich kobiet“...).
Że nie może jechać na pola Elizejskie we własnym powozie, miękko ułożona na poduszkach, jak pani de Fischtaminel. („To kobieta, która umiała sobie urządzić życie! ale też i męża ma dobrego, uprzejmego, zgodnego. I jaki przytem szczęśliwy! żona w ogieńby poszła dla niego!...“).