Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bawiono się świetnie.
— Och, wy! wy siadacie do gry i to dla was wszystko. Skoro raz jesteście po ślubie, żona obchodzi was tyle co zeszłoroczny śnieg.
— Nie rozumiem co ci się stało; taka byłaś wesoła, rozbawiona, kontenta jadąc na bal!
— Och, wy nie rozumiecie nas nigdy! Prosiłam że chcę jechać do domu, a ty mnie zostawiasz, jakgdyby kobiety robiły co kiedy bez racji. Jesteś niby inteligentny, ale w pewnych chwilach jesteś doprawdy szczególny, nie wiem o czem ty właściwie myślisz...
Gdy raz rozmowa znajdzie się na tym gruncie, sprzeczka jest nieunikniona. Gdy podajesz żonie rękę, aby jej pomóc wysiąść z powozu, masz uczucie że obejmujesz kobietę z drewna; mówi ci: „dziękuję“, tonem, który stawia cię na poziomie służącego. Nie umiałeś zrozumieć żony ani przed balem ani po balu; wleczesz się za nią strapiony, ledwie możesz ją dogonić, nie idzie po schodach lecz pędzi. Nieporozumienie zupełne.
Niełaska obejmuje i pannę służącą; jedyne odpowiedzi jakie się jej dostają, to tak lub nie, suche jak biszkopt, który chrupie patrząc z pod oka na ciebie. — Pan zawsze się tak spisze! mruczy pod nosem pokojówka.
Ty jeden byłeś mocen zmienić humor jaśnie pani. Teraz, żona układa się do spoczynku; nadeszła chwila zemsty za to żeś jej nie umiał zrozumieć. Teraz ona ciebie nie rozumie. Ułożyła się w kąciku w sposób najmniej powabny i najbardziej wrogi; zawinęła się w koszulę, kaftanik, czepek, niby paka zegarków przeznaczona do Indyj wschodnich. Nie mówi ci ani dobranoc, ani dzień dobry, ani mój drogi, ani Adolfie; przestałeś dla niej istnieć; jesteś rzeczą, workiem z mąką...
Twoja Linka, tak pełna zalotności parę godzin wprzód w tym samym pokoju, gdzie trzepotała się jak rybka, teraz stała się bezwładna niby kawał drewna. Mógłbyś być samym bożkiem Tropików we własnej osobie, jadącym na równiku jak na koniu, i tak