Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W naturze kobiet leży nic nie ustępować ze swych praw. Bóg i moje prawo... małżeńskie! jest jak wiadomo dewizą Anglji, zwłaszcza dziś. Kobiety mają tak wielką namiętność panowania, że moglibyśmy na ten temat opowiedzieć anegdotę, która niema jeszcze dziesięciu lat. Jak na anegdotę, jest przeto bardzo świeża.
Jeden z dygnitarzy Izby Parów, miał swoją Karolinę, lekką jak prawie wszystkie Karoliny. To imię przynosi kobietom szczęście. Dygnitarz ten, wówczas już bardzo stary, siedział po jednej stronie kominka, Karolina po drugiej. Karolina doszła okresu, w którym kobiety nie mówią już o swoich latach. Pewien przyjaciel przyszedł oznajmić obojgu o ślubie generała, który był niegdyś przyjacielem ich domu.
Karolina wpada w rozpacz, zalewa się łzami, wydaje głośne krzyki, kotłuje głowę sędziwemu dygnitarzowi tak, że ten próbuje ją pocieszyć. Wreszcie, po różnych próbach, wymyka się hrabiemu następujący argument:
— Ostatecznie, czego ty chcesz, moja droga! nie mógł się przecież z tobą ożenić!
Był to jeden z największych dostojników kraju, lecz był zarazem przyjacielem Ludwika XVIII, tem samem nieco w stylu Pompadour.
Cała różnica sytuacji Adolfa i Karoliny polega na tem: że o ile pan nie troszczy się już o panią, pani zachowuje prawo troszczenia się o pana.
A teraz, posłuchajmy tego, co się zwie opinją świata a jest zakończeniem tego dzieła.

XXXVII.
Komentarz,
który objaśnia słowo „felicità“ finałów operowych

Któż nie słyszał w życiu jakiej Opery włoskiej... Musieliście zatem zauważyć muzyczne nadużywanie słowa felicità, tak obficie