Ta zachwycająca młoda osoba, licząca lat trzydzieści dziewięć, afiszowała mocno któregoś Ferdynanda, gdy córka jej starała się troskliwie ukrywać swego Ferdynanda I-go.
Pierwszy rodzaj. — Karolina ubóstwia Adolfa; — podoba się jej — wydaje się jej imponujący, szczególniej w mundurze gwardzisty narodowego; — drży z upojenia, gdy szyldwach prezentuje mu broń; — wydaje się jej zbudowany jak posąg, — podziwia jego inteligencję, — wszystko co zrobi, jest dobre i mądre, — nikt nie ma więcej smaku od Adolfa; — słowem, szaleje za swoim Adolfem.
To stary mit o opasce miłości, która, co dziesięć lat, idzie do prania i którą obyczaje haftują w nowy deseń, lecz która, od czasów Grecji, jest zawsze ta sama.
Karolina jest na balu i rozmawia z przyjaciółką. Pewien pan, znany z gładkich form, którego z czasem pozna bliżej lecz którego widzi po raz pierwszy, pan Foullepointe, zbliża się, aby wymienić kilka słów z przyjaciółką Karoliny. Według zwyczajów światowych, Karolina przysłuchuje się rozmowie nie biorąc w niej udziału.
— Proszę pani łaskawej, pyta pan Foullepointe, niech mi pani powie, kto jest ten zabawny jegomość, o ten... Właśnie zaczął rozmowę o sądach przysięgłych w obecności pana X., którego uwolnienie narobiło świeżo takiego hałasu; wogóle co chwila grzęźnie niby wół w bagnie brnąc poprzez najdrażliwsze sytuacje każdego. Pani Y. wybuchnęła płaczem, ponieważ opowiadał przy niej o śmierci małego dziecka, gdy ona właśnie straciła swoje przed dwoma miesiącami.
— Któryż to?
— Ten ciężki jegomość, ubrany jak kelner, wyczesany jak