Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

albo też damulki którym nadskakiwałem, nie poznaliby we mnie człowieka, który był przez chwilę w modzie, sybaryty nawykłego do szmatek, do zbytku, do paryskiego wykwintu. Dziś, wszystko co zewnętrzne jest mi najzupełniej obojętne, jak wszystkim tym którzy kroczą pod naporem jednej myśli. Nie mam już w życiu innego celu, jak tylko ten, aby je opuścić. Nie chcę nic robić aby uprzedzić albo przyśpieszyć jego koniec; ale w dniu w którym przyjdzie choroba, położę się bez zgryzoty aby umrzeć. Oto, drogi panie, w całej prawdzie wypadki poprzedzające to życie które wiodę tutaj. Nie starałem się pomniejszyć swoich błędów, były wielkie, ale wspólne wielu ludziom. Wiele cierpiałem, cierpię codzień, ale ujrzałem w swoich cierpieniach nadzieję szczęślwej przyszłości. A jednak, mimo mej rezygnacji, są cierpienia, wobec których jestem bez siły. Dziś, omal nie padłem pod brzemieniem tajemnego bólu; wobec pana, bez pańskiej wiedzy... Genestas podskoczył na krześle.
— Tak kapitanie Bludeau, był pan przy tem. Czyż nie wskazał mi pan posłania starej Colasowej, kiedyśmy kładli do łóżka Kubusia? Widzi pan, niepodobna mi patrzeć na dziecko, aby nie pomyśleć o aniołku którego straciłem: niech pan osądzi moją męczarnię, kiedy układałem dziecko skazane na śmierć? Nie mogę patrzeć spokojnie na dziecko...
Genestas zbladł.
— Tak, te ładne jasnowłose główki, te niewinne główki dziecięce, mówią mi zawsze o moich nieszczęściach i odnawiają me cierpienia. I okropnie mi jest myśleć, że tylu ludzi dziękuje mi za tę odrobinę dobrego, które robię tutaj, gdy to dobro jest owocem moich wyrzutów. Pan jeden, kapitanie, znasz sekret mego życia. Gdybym tę dzielność zaczerpnął w uczuciu czystszem niż poczucie własnych błędów, byłbym bardzo szczęśliwy! Ale też nie miałbym panu nic do opowiedzenia o sobie.