Strona:PL Balzac - Lekarz wiejski.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Naprzód dzieci! powiadają sierżanci. I przybywamy do Tulonu, którędy, wiadomo, droga na Egipt.
„Wówczas Anglicy mieli na morzu wszystkie swoje okręty. Ale kiedyśmy wsiedli na statki, Napoleon powiada:
— Nie zobaczą nas. Trzeba żebyście to wiedzieli, i dziś to wam mówię, że wasz genarał ma swoją gwiazdę na niebie, która nas wiedzie i nas ochrania.
„Jak powiedział, tak się stało. Płynąc przez morze, bierzemy po drodze Maltę, ot niby pomarańczę, aby trochę uśmierzyć pragnienie zwycięstwa. Bo to był człowiek, który nie mógł wytrwać aby nic nie robić. Ano, jesteśmy w Egipcie. Dobra. Tam znowuż inny rozkaz. Egipcjanie, widzicie, to są ludzie, którzy, odkąd świat światem, zawsze przywykli mieć olbrzymów za królów, i armje liczne jak te mrówki. Bo też to jest kraj upiorów i krokodylów, gdzie pobudowano piramidy wielkie jak nasze góry, pod któremi (takie zmyślne juchy) grzebią swoich królów, żeby ich świeżo uchować, w czem oni szczególnie gustują. Zaczem, przy lądowaniu, mały kapral powiada nam:
— Moje dzieci, kraj który macie podbić, ma mnóstwo bogów, których trzeba uszanować, bo Francuz powinien być w przyjaźni z całym światem; bić ludzi, ale ich nie drażnić. Wbijcie sobie tedy w mózgownicę: nic nie ruszać z początku, potem będzie wszystko nasze. I marsz naprzód!
„No i dobra. Ale tamte pogany, którym przepowiedziano Napoljona pod mianem Kebir-Bonaberdis, co znaczy w ich gwarze: sułtan daje ognia, zlękły się go jak djabła. Zaczem Turcyja, i Azja i Afryka chwytają się magji i posyłają na nas biesa nazwiskiem Mody, o którym mówiono, że on zstąpił z nieba na białym koniu, i że tego konia, jak i jego pana, kule się nie imały, a obaj żyli samem powietrzem. Były takie, co go widziały; ale nie mam przyczyny uręczać wam tego. To władcy Arabji i Mameluków chcieli wmówić swoim, że ów Mody może ich obronić od śmierci w bitwie, niby że jest aniołem zesłanym aby zwalczyć Napoljona i odebrać