Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

panjach. Zdaje mi się, dalibóg, że dzienniki w ten sposób nazywają te sesje: kampanje parlamentarne.
— Mieliśmy trochę kłopotu, to prawda, marszałku: ot, mizerja naszych czasów! rzekł Hulot. Cóż książę chce! świat już jest taki. Każda epoka ma swoje utrapienia. Największe nieszczęście roku 1841, to to, że ani korona ani minister nie mają tej swobody działania jaką miał cesarz.
Marszałek objął Hulota orlem spojrzeniem, którego duma, jasność, przenikliwość, świadczyły, że, mimo lat, ta wielka dusza została krzepka i silna.
— Chcesz czegoś odemnie? rzekł przybierając jowialny wyraz twarzy.
— Jestem zmuszony prosić księcia, jako o osobistą łaskę, o posunięcie jednego z moich wice-naczelników na posadę naczelnika i promocję na oficera Legii honorowej.
— Jakże się nazywa? spytał marszałek, obrzucając barona spojrzeniem szybkiem jak błyskawica.
— Marneffe!
— Ma ładną żonę, widziałem ją na weselu twojej córki... Gdyby Roger... ale niema go tutaj. Hektorze, mój chłopcze, tu chodzi o jakąś miłostkę. Jakto! jeszcze się w to bawisz? No, no! zaszczyt przynosisz gwardji cesarskiej! oto co znaczy służyć w intendenturze, masz rezerwy!... Daj temu pokój, drogi chłopcze, to sprawa zanadto romansowa aby mogła stać się urzędową.
— Nie, marszałku, to głupia sprawa, trąci policją poprawczą; czy chciałby mnie książę tam ujrzeć?
— A, do djaska! wykrzyknął marszałek zasępiony. Mów dalej.