Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozumując w ten sposób: „Jeżeli spytam o panią Marneffe, nie będzie jej w domu. Jeżeli spytam naiwnie o Steinbocka, rozśmieją mi się w nos... Idźmy na całego!“ Na głos dzwonka nadeszła Regina.
— Proszę powiedzieć hrabiemu Steinbock żeby przyszedł, żona jego umiera!...
Regina, równie sprytna jak Stidmann, spoglądała nań z dość ogłupiałą miną.
— Ależ, proszę pana, ja nie wiem... co pan...
— Powiadam ci, że mój przyjaciel Steinbock jest tutaj, że jego żona umiera, i że sprawa jest dość poważna abyś poszła przeszkodzić swojej pani.
I Stidmann odszedł.
— Och, jest tam, napewno, rzekł sobie.
W istocie, Stidmann, który odczekał kilka chwil na ulicy, ujrzał wychodzącego Wacława i dał mu znak. Opowiedziawszy mu tragedję rozgrywającą się w domu, połajał Steinbocka że go nie uprzedził o tajemnicy co do wczorajszego obiadu.
— Zgubiony jestem, rzekł Wacław, ale przebaczam ci. Zupełnie zapomniałem o naszem spotkaniu dziś rano i popełniłem ten błąd, żem ci nie powiedział żeśmy mieli być na obiedzie u Chanora. Cóż chcesz! przez tę Walerję straciłem głowę; ale też, mój drogi, dla niej warto poświęcić sławę, szczęście... Och, to... Mój Boże, cóż za straszny kłopot! Poradź mi. Co powiedzieć? Jak się usprawiedliwić?
— Co ci poradzić? Nie mam pojęcia, odparł Stidmann. Ale wszak żona cię kocha? Zatem uwierzy wszystkiemu. Powiedz jej zwłaszcza, żeś szedł do mnie, gdy