Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I idziesz piechotą z ulicy des Tournelles?
— Stidmann i Bixiou odprowadzili mnie bulwarami aż do Madeleine, zagadaliśmy się.
— Musi być bardzo sucho na bulwarach, na placu Zgody i na ulicy de Bourgogne, nie jesteś nic zabłocony, rzekła Hortensja przyglądając się lakierowanym bucikom męża.
W ciągu wieczora padał deszcz, ale od ulicy Vanneau do ulicy Saint-Dominique Wacław nie miał czasu się zabłocić.
— Masz, oto pięć tysięcy franków, które Chanor mi poczciwie pożyczył, rzekł Wacław aby przeciąć to jakgdyby śledztwo.
Zrobił dwie paczki ze swoich dziesięciu tysięcy franków, jedną dla Hortensji a drugą dla siebie, miał bowiem pięć tysięcy długów, o których Hortensja nie wiedziała. Winien był swemu dostawcy i robotnikom.
— Pozbyłaś się tedy kłopotu, kochanie, rzekł ściskając żonę. Od jutra zabieram się do roboty! Och, jutro znikam z domu o wpół do dziesiątej, idę do pracowni. Toteż kładę się zaraz aby wstać jutro wcześnie, pozwolisz koteczku.
Podejrzenie, zrodzone w sercu Hortensji, znikło, była o tysiąc mil od prawdy. Pani Marneffe! nie myślała już o niej. Lękała się dla swego Wacława towarzystwa loretek. Nazwiska Bixiou, Leona de Lora, dwóch artystów znanych ze swego hulaszczego życia, zaniepokoiły ją.
Nazajutrz, widząc że Wacław wychodzi o dziewiątej, uspokoiła się zupełnie.
— Jest teraz przy pracy, powiadała sobie ubierając