Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Adelina wstała, chwyciła Hulota i rzekła głosem zdławionym od wzruszenia:
— Nareszcie cię znajduję!...
— Adelina!... wykrzyknął baron zdumiony, zamykając drzwi. — Józefie! zawołał zwracając się do zduna, wyjdź przez kurytarz.
— Drogi mój, rzekła wszystkiego zapominając w nadmiarze radości, możesz wrócić na łono rodziny, jesteśmy bogaci! twój syn ma sto sześćdziesiąt tysięcy franków renty! twoja emerytura jest czysta, zalega dla ciebie piętnaście tysięcy franków za prostem okazaniem dowodu że żyjesz! Walerja umarła, zapisując ci trzysta tysięcy. Zapomniano już o tobie, wierzaj, możesz znów pokazać się w świecie; przedewszystkiem znajdziesz majątek u syna. Pójdź, szczęście nasze będzie zupełne. Oto już blisko trzy lata jak cię szukam, i tak byłam pewna że cię odnajdę, że zupełnie gotowe mieszkanie czeka na ciebie. Och! chodź stąd, wyjdź z okropnego położenia w jakiem cię znajduję.
— Chętnie, odparł baron oszołomiony; ale czy będę mógł zabrać z sobą tę małą?
— Hektorze, wyrzecz się jej, zrób to dla twej Adeliny, która nigdy nie żądała od ciebie najmniejszej ofiary! Przyrzekam ci, że wyposażę to dziecko, dobrze ją wydam za mąż, każę ją kształcić. Niech będzie powiedziane, że jedna z tych które ci dawały szczęście będzie szczęśliwą, i nie popadaj już w występek, ani w błoto!
— Więc to ty, odparł baron z uśmiechem, chciałaś mnie ożenić?... Poczekaj tu chwilę, dodał, pójdę się przebrać na górę, mam tam w walizce przyzwoite ubranie...