Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prawdziwa, że, zachowując pewną nieufność, adwokat wyśmiał sam siebie w duchu, że uwierzył w czarnoksięstwo pani Nourisson.
— Czego sobie życzycie, ojcze?
— Co pan uzna za stosowne.
Wiktor wziął pięciofrankówkę ze słupka srebrnej monety i podał ją przybyszowi.
— Jak na rachunek pięćdziesięciu tysięcy, to mało, rzekł żebrak z pustyni.
To zdanie rozprószyło wszystkie wątpliwości Wiktora.
— A czy niebo dotrzymało swoich obietnic? rzekł adwokat marszcząc brew.
— Wątpić o tem jest obrazą, mój synu, odparł samotnik. Jeżeli pan woli zapłacić aż po pogrzebie, masz prawo; wrócę za tydzień.
— Po pogrzebie! wykrzyknął adwokat wstając.
— Zrobiło się co było można, odparł starzec odchodząc, a umarli jadą szybko w Paryżu!
Hulot zwiesił głowę; kiedy chciał odpowiedzieć, rześki starzec już znikł.
— Nie rozumiem ani słowa, rzekł Hulot sam do siebie. Ale za tydzień zapytam go o ojca, o ile go nie odnajdziemy. Skąd pani Nourisson (o ile się wogóle tak nazywa) bierze podobnych aktorów?
Nazajutrz, doktor Bianchon pozwolił baronowej zejść do ogrodu, zbadawszy przytem Bietkę, która od miesiąca nie wychodziła z powodu lekkiego zajęcia oskrzeli. Uczony lekarz, który nie śmiał wypowiedzieć całego swego mniemania o Elżbiecie nie stwierdziwszy wprzód zasadniczych symptomów, zeszedł z baronową do ogrodu,