Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nia kilku zgrzebeł, jak mogłeś się spodziewać, że kradzież się ukryje przez czas dłuższy? A dzienniki? a zawistni! a ludzie którzy sami chcieliby kraść! Czy te kobiety wam wysysają olej z głowy? czy wam klapy zakładają na oczy? czy wy jesteście inaczej stworzeni niż my wszyscy? Trzeba było złożyć urząd, z chwilą gdy się stałeś już nie człowiekiem ale... temperamentem! Jeżeli mogłeś do zbrodni dołączyć tyle głupstw, skończysz... nie chcę powiedzieć gdzie...
— Przyrzeknij mi, że się nią zajmiesz, Cottin?... spytał hrabia Forzheim, który nie słyszał nic i myślał tylko o bratowej.
— Bądź spokojny! rzekł minister.
— A więc dziękuję, i bądź zdrów! — Chodź pan, rzekł do brata.
Książę patrzał okiem na pozór spokojnem na dwóch braci, tak różnych postacią, budową i charakterem; na mężnego i tchórza, rozpustnika i purytanina, uczciwego i złodzieja, i powiadał sobie:
— Ten podlec nie potrafi umrzeć! a mój biedny Hulot, tak prawy, już ma śmierć w oczach!
Usiadł w fotelu i zagłębił się w czytaniu raportów z Afryki gestem wyrażającym zarazem zimną krew wodza i głęboką litość, jaką budzi widok pola bitew! niema bowiem nic bardziej ludzkiego w rzeczywistości jak żołnierze, tak szorstcy z pozoru i nabywający na wojnie tego bezwzględnego spokoju, tak koniecznego w polu.
Nazajutrz, kilka dzienników pomieściło w rozmaitych rubrykach te różne artykuliki:
„Baron Hulot d‘Ervy podał się do dymisji. Niepo-