Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Gdzież jest uczciwe życie, któreby mogło dać to wszystko w tak krótkim czasie i tak lekko? rzekła do Elżbiety kończąc tualetę.
Elżbieta była tego dnia na obiedzie u Walerji, aby móc o niej mówić Steinbockowi to, czego nikt nie może powiedzieć sam o sobie. Pani Marneffe, z twarzą promieniejącą od szczęścia, weszła do salonu z pełnym skromności wdziękiem; za nią Bietka, która, ubrana cała czarno i żółto, służyła jej, mówiąc językiem malarskim, za repoussoir.
— Dzień dobry, panie Klaudjuszu, rzekła wyciągając rękę do sławnego ex-krytyka.
Klaudjusz Vignon został, jak tylu innych, człowiekiem politycznym; jestto nowe słowo na oznaczenie karjerowicza w pierwszem stadjum karjery. Człowiek polityczny jest w r. 1840 poniekąd tem, czem abbé w wieku XVIII. Salon nie byłby kompletny, gdyby nie miał swego człowieka politycznego.
— Przedstawiam ci, moja droga, mego krewniaka, hrabiego Steinbock, rzekła Elżbieta wskazując Wacława, którego Walerja jakby nie zauważyła.
— Och, poznałam pana hrabiego, odparła Walerja witając artystę wdzięcznem skinieniem głowy. Widywałam pana często przy ulicy Doyenné; miałam przyjemność być na pańskiem weselu. — Tak, moja droga, trudno jest zapomnieć twoje byłe dziecko, choćby się je tylko raz widziało. — Pan Stidmann jest bardzo uprzejmy, zwróciła się do rzeźbiarza, że przyjął tak późne zaproszenie, ale jak mus to mus! Wiedziałam, że pan jest w przyjaźni z oboma panami. Nic nudniejszego, przy-