Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyrzekając jej małżeństwo za cenę niedyskrecji. Każdy zrozumie, z jaką przyjemnością stara panna dała sobie wydzierać zwierzenia, które, ledwie wszedłszy w ten dom, chciała uczynić swemu przyszłemu; w ten sposób bowiem umacniała widoki swego zamęścia.
— Pański brat jest nieuleczalny! krzyczała Bietka w zdrowe ucho marszałka.
Silny i jasny głos lotaryńskiej wieśniaczki pozwalał jej rozmawiać ze starcem. Zdzierała sobie płuca, tak bardzo chciała dowieść swemu przyszłemu, że z nią nigdy nie będzie głuchy.
— Trzy kochanki, powiadał starzec, mając taką Adelinę!... Biedna Adelina!
— Jeżeli pan zechce usłuchać mojej rady, krzyczała Elżbieta, użyje pan swego wpływu na księcia de Wissemburg, aby uzyskać dla Adeliny jakie przyzwoite miejsce; będzie go potrzebowała, bo pensja barona zastawiona jest na trzy lata.
— Pójdę do ministerjum, odpowiedział, zobaczyć się z marszałkiem, wybadać co on myśli o moim bracie i poprosić o energiczne poparcie dla siostry. Znajdźcie jakieś miejsce godne jej!
— Panie paryskie założyły w porozumieniu z arcybiskupem Towarzystwo dobroczynności; potrzebują inspektorek z przyzwoitą pensją, któreby sprawdzały istotną nędzę. Tego rodzaju funkcje odpowiadałyby drogiej Adelinie, to byłoby coś wedle jej serca.
— Poślij po konie, odparł marszałek; zaraz się ubiorę. Pojadę, jeśli trzeba, do Neuilly!