Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W październiku, dwa miesiące wprzód, objęliśmy w posiadanie ten rozkoszny domek.
Radca Stanu spuścił głowę.
— Jak wy się, u djaska, urządzacie? Przecież znam rozkład jej dnia co do godziny.
— A przechadzka w Tuillerjach... rzekł Crevel rozpromieniony, zacierając ręce.
— Jakto?... spytał Hulot osłupiały.
— Twoja niby-kochanka wybiera się do Tuillerji, przechadza się tam rzekomo od pierwszej do czwartej, ale hyc! w dwóch susach jest tutaj. Znasz Moliera? Otóż, baronie, niema nic urojonego[1]w twoim tytule.
Hulot, nie mogąc już wątpić, zapadł w posępne milczenie. Katastrofy przywodzą wszystkich mocnych i inteligentnych ludzi do filozofji. Baron był jak człowiek, który szuka w nocy drogi w lesie. To tępe milczenie, zmiana jaka wystąpiła na tej znękanej fizjognomii, wszystko to zaniepokoiło Crevela, który nie chciał śmierci swego współpracownika.
— Jak ci mówiłem, stary druhu, partja na partję. Chcesz iść na rozrywkę? no, czyja lepsza!
— Czemu, rzekł Hulot sam do siebie, na dziewięć ładnych kobiet, conajmniej siedm jest łajdaczek?

Baron zanadto był rozbity aby znaleźć rozwiązanie tej zagadki. Piękność, to największa z potęg ludzkich. Wszelka potęga bez przeciwwagi, bez zapór, samowładna, prowadzi do nadużycia, do szaleństwa. Samowola to szaleństwo władzy. U kobiety to kaprys.

  1. Aluzja do komedji Moliera p. t. Rogacz z urojenia.