Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czemu? spytał baron; znasz zatem powód mojej wizyty?
Spojrzał na drzwi gotowalni, w których nie było klucza.
— Nie rozumiem cię, Hektorze!... rzekła pani Marneffe z rozdzierającym akcentem zapoznanej miłości i wiary.
— Ależ to dla ciebie, drogi kuzynie, tak, to z twojej winy, jestem w tym oto stanie, rzekła Elżbieta z siłą.
Wykrzyknik ten odwrócił uwagę barona, który spojrzał na starą pannę z głębokiem zdumieniem.
— Wiesz, czy jestem do ciebie przywiązana, ciągnęła Elżbieta; jestem tutaj, to dosyć. Zdzieram ostatnie siły aby czuwać nad twojem dobrem, czuwając nad dobrem naszej kochanej Walerji. Dom kosztuje ją dziesięć razy taniej niż każdy inny dom któryby się chciało prowadzić na tej samej stopie. Bezemnie, drogi baronie, zamiast dwóch tysięcy franków, musiałbyś dawać trzy albo cztery tysiące.
— Wiem to wszystko, odparł baron zniecierpliwiony; opiekujesz się nami na różne sposoby, dodał zbliżając się do pani Marneffe i biorąc ją za szyję, nieprawdaż, moja ślicznotko?
— Słowo daję, wykrzyknęła Walerja, tyś chyba oszalał!...
— Nie wątpisz tedy o mojem przywiązaniu, rzekła Elżbieta, ale ja kocham także i Adelinę, a zastałam ją we łzach. Nie byłeś u niej od miesiąca. To się nie godzi. Zastałam biedną Adelinę bez grosza. Hortensja mało nie umarła, dowiadując się żeśmy dziś mieli obiad z łaski