Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lijczyka do kominka, Henryku, więc nie zginąłeś na morzu, jak mi mówiono? Opłakiwałam cię trzy lata...
— Jak się masz, drogi przyjacielu, rzekł Marneffe podając rękę Brazylijczykowi, którego strój godny był Brazylijczyka milionera.
Baron Henryk Montez de Montejanos obdarzony był przez podzwrotnikowy klimat powierzchnością i cerą, które widuje się u teatralnych Otellów; przerażał swojem posępnem wejrzeniem, ale to był jedynie pozór: charakter bowiem miał łagodny i tkliwy, przeznaczający go z góry na ofiarę owego wyzysku, jaki słabe kobiety uprawiają na silnych mężczyznach. Wyraz twarzy miał lekceważący, postawę kształtną i muskularną; ale cała jego siła ujawniała się tylko w stosunku do mężczyzn: jestto najwyższy hołd oddany kobiecie, a smakują go one z takiem upojeniem, że mężczyźni, prowadząc pod rękę kochankę, przybierają wszyscy nader pocieszne miny junaków. Baron ubrany był wspaniale: niebieski frak z guzikami z litego złota, czarne spodnie, wykwintne buciki o niepokalanym połysku, rękawiczki ostatniej mody; Brazylią trącił jedynie wielki djament, wartości około stu tysięcy franków, który błyszczał jak gwiazda na sutym fontaziu z niebieskiego jedwabiu. Biała kamizelka rozchylała się tak, iż widać był z pod niej płócienną koszulę bajecznie cienką. Nad czołem, wypukłem jak czoło satyra — oznaka zaciekłych namiętności — wyrastały krucze włosy gęste jak las dziewiczy; pod niemi zaś błyszczała para jasnych oczu, dzikich tak że można było przypuszczać, iż matka barona, nosząc go w łonie, zlękła się jakiego jaguara.