Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biety. Doprawdy, powinnaby panienka przemówić jej do rozsądku. Wczoraj nasza pani kazała sobie rano dać szklankę mleka i kawałek bulki; na obiad albo śledzia, albo trochę zimnej cielęciny: miałam ugotować funt na cały tydzień! Nie chce wydać więcej niż dziesięć su na dzień. To niema sensu. Gdybym wspomniała o tym pięknym projekcie panu marszałkowi, mógłby się pogniewać z panem baronem i wydziedziczyć go; ale panienka, taka dobra i mądra, potrafi to jakoś ułożyć...
— A czemu nie zwrócisz się z tem do pana? spytała Elżbieta.
— Och, panno Elżbieto, toć już z górą trzy tygodnie jak go tu oko nie widziało: a, od ostatniego razu jak pani tu była. Zresztą pani zabroniła, pod grozą wydalenia, prosić kiedykolwiek pana o pieniądze. Ale też biedna nasza pani się utrapi!... To pierwszy raz pan zapomniał o niej tak długo... Za każdym dzwonkiem pani biegła do okna... ale od pięciu dni nie rusza się już z fotelu. Czyta! Za każdym razem kiedy idzie do pani hrabiny, powiada: „Marysiu (niby powiada), gdyby pan przyszedł, powiedz że jestem w domu i poślij do mnie stróża, dostanie dobrze za fatygę.“
— Biedna Adelina! rzekła Bietka, to serce się kraje. Codzień przypominam o niej baronowi. Ale cóż, powiada: „Masz słuszność, Bietko, jestem nędznikiem; żona moja to anioł, a ja potwór! Pójdę jutro...“ I siedzi u pani Marneffe; ta kobieta rujnuje go, a on ją ubóstwia; żyje tylko przy niej. Ja robię co mogę. Gdyby mnie tam nie było, gdybym nie miała przy sobie Maturyny, baron wydawałby dwa razy tyle; że zaś nie ma już