Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Déjazet, na domowy użytek. Paradna dziewczyna! oto bilecik który zastałem wczoraj wieczór:
„Mój dobry staruszku, rozbiłam namioty przy ulicy Chauchat. Postarałam się osuszyć mury przy pomocy paru przyjaciół. Możesz przyjść kiedy zechcesz; Agar czeka swego Abrahama.“
Heloiza opowie mi wszystko, bo zna ten cygański światek na palcach.
— Hm, baron zniósł bardzo dobrze tę niespodziankę, odparła Bietka.
— Niepodobna! odparł Crevel przerywając swą przechadzkę, podobną do ruchu wahadła u zegara.
— P. Hulot jest nieco w wieku, zauważyła złośliwie Bietka.
— Znam go, odparł Crevel; ale my obaj jesteśmy do siebie podobni pod pewnym względem: Hulot nie potrafi się obejść bez kobiety. Byłby zdolny wrócić do żony, mruknął. To byłaby dla niego nowość, ale wówczas djabliby wzięli zemstę. Uśmiechasz się, Elżbieto... hoho, czyżbyś coś wiedziała?...
— Śmieję się z pańskiego konceptu, odparła Elżbieta. Owszem, Adelina jest jeszcze dość piękna, aby mogła budzić namiętności; kochałabym się w niej, gdybym była mężczyzną.
— Czem skorupka nasiąknie! wykrzyknął Crevel; ty sobie drwisz ze mnie, Bietko! Baron musiał sobie znaleźć jakąś pociechę.
Elżbieta skinęła twierdząco głową.
— To szczęściarz! z dnia na dzień zastąpić Józefę!