Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Baron dręczył mnie, abym zamieszkała w twoim przyszłym domu przy ulicy Vanneau, nie chciałam, bo odgadłam przyczyny tej nagłej serdeczności...
— Tak, miałaś mnie pilnować, wiem o tem, rzekła pani Marneffe.
— Oto powód jego wspaniałomyślności, odparła Bietka. W Paryżu dobrodziejstwo bywa zazwyczaj wyrachowaniem, tak jak niewdzięczność bywa zwykle zemstą... Z ubogą krewną robi się tak jak ze szczurami którym się podsuwa kawałek słoniny. Przyjmę propozycję barona, bo dom stał mi się wstrętny. Och! mamy obie dość sprytu aby zmilczeć to co nam nie na rękę, a powiedzieć to co nam dogadza; tak więc, żadnej niedyskrecji i przyjaźń...
— W każdej próbie! wykrzyknęła wesoło pani Marneffe, szczęśliwa że znalazła przyzwoitkę, powiernicę, coś w rodzaju godnej ciotki. Słuchajno! podobno baron bardzo się tam wysadza...
— Myślę! odparła Elżbieta, dojechał już do trzydziestu tysięcy franków! co prawda nie wiem skąd je wziął, bo Józefa wycisnęła go jak cytrynę. Och! dobrze trafiłaś, dodała. Baron ukradłby dla tej, która trzyma jego serce w rączkach tak białych i gładkich jak twoje.
— A więc, odparła pani Marneffe z ową beztroską kurtyzan która jest tylko lekkomyślnością, a więc, moje kochanie, bierz z tego mieszkania wszystko co ci się może nadać na nowe gospodarstwo... tę komodę, tę szafę z lustrem, dywan, obicie...
Oczy Bietki rozszerzyły się pod wpływem szalonej niemal radości; nie śmiała uwierzyć w podobny dar.