Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wam tylko pozwolić, pobralibyście się w terminie prawem przepisanym, w jedenaście dni...
— Każą czekać aż jedenaście dni? odparła śmiejąc się. Ależ ja go pokochałam w ciągu pięciu minut, jak ty, ojcze, mamę, kiedy ją zobaczyłeś! i on mnie kocha, tak jakgdybyśmy się znali od dwóch lat. Tak, odparła widząc gest ojca, wyczytałam dziesięć tomów miłości w jego oczach. I czy ty, ojcze, wraz z mamą, nie przyjmiecie go za zięcia, kiedy zyskacie pewność że to genialny człowiek? Rzeźba jest pierwszą ze sztuk! wykrzyknęła klaszcząc w ręce i podskakując. Słuchaj, powiem ci...
— Jest jeszcze coś?... spytał ojciec z uśmiechem.
Ta zupełna i rozszczebiotana niewinność do reszty uspokoiła barona.
— Wyznanie niezmiernej wagi, odparła. Kochałam go nie znając, ale szaleję za nim od godziny, odkąd go ujrzałam.
— Trochę za bardzo szalejesz, rzekł baron, którego cieszył widok tego naiwnego uczucia.
— Nie karz mnie za moje zaufanie, odparła. To tak miło móc powiedzieć ojcu: „Kocham, i jestem szczęśliwa!“ Zobaczysz mego Wacława! Co za czoło pełne melancholji!... Szare oczy, w których błyszczy słońce geniuszu! A jaki dystyngowany! Jak ty myślisz, czy to piękny kraj, Inflanty? Bietka miałaby wyjść za tego chłopca, ona która mogłaby być jego matką!... Ależ to byłoby morderstwo! Jaka ja jestem zazdrosna o wszystko co ona musiała zrobić dla niego! Wyobrażam sobie, że nie będzie zbyt rada z mego małżeństwa.