Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O Józefo!... jęknął baron.
— Jakie to głupie, te wyjaśnienia! przerwała z uśmiechem. Powiedz, czy wart jesteś tych sześciuset tysięcy franków, które kosztuje pałacyk wraz z urządzeniem? Czy możesz mi przynieść obligację na trzydzieści tysięcy renty, które książę ofiarował mi dziś w papierowej torebce na karmelki?... To ładny pomysł, co?
— Cóż za przewrotność! rzekł Radca Stanu, który w tej chwili z wściekłości byłby przehandlował djamenty żony, aby zastąpić księcia d‘Hérouville bodaj na dobę.
— Przewrotność to moje rzemiosło! odparła. A, ty z tego tonu bierzesz? Czemuś ty nie wymyślił spółki komandytowej? Mój Boże, mój biedny malowany kocie, powinieneś mi podziękować: opuszczam cię w chwili, gdy mógłbyś schrupać ze mną przyszłość swojej żony, posag córki... A, płaczesz! Cesarstwo ginie!... Pokłon Cesarstwu.
Przybrała tragiczną pozę i rzekła:
— Hulotem ciebie zowią! Nie znam cię już, starcze!
I wyszła.
Przez uchylone drzwi wpadł jak błyskawica strumień światła, wraz z rosnącym hałasem orgii oraz woniami zdradzającemi pierwszorzędną ucztę.
Śpiewaczka wyjrzała jeszcze przez niedomknięte drzwi a widząc Hulota wrosłego w ziemię tak jakby był z bronzu, podeszła parę kroków ku niemu.
— Panie baronie, rzekła, wszystkie graty z ulicy Chauchat ustąpiłam Heloizie Brisetout, jeżeli zechce się pan tam upomnieć o swoją włóczkową szlafmycę, chłopca