Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwszy raz od dwudziestu lat — stawił czoło kuzynce. Zdumiony własną śmiałością, Pons złagodniał, wyszczególniając Cecylji piękności delikatnie rzeźbionych pręcików tego cudnego wachlarza. Aby jednak dobrze pojąć owo serdeczne drżenie, którego nieborak był pastwą, trzeba naszkicować postać prezydentowej.
Pani de Marville miała czterdzieści sześć lat. Niegdyś drobna, pulchna i świeża blondynka, została drobna, ale wyschła. Wypukłe czoło, zapadłe usta, które młodość barwiła niegdyś delikatnym kolorem, zmieniły wyraz jej twarzy, z natury wzgardliwy, na cierpki. Przyzwyczajenie do absolutnej władzy w domu dało jej fizjognomji coś twardego, niemiłego. Z czasem, blond włosy ściemniały. Oczy, żywe jeszcze i złośliwe, wyrażały urzędniczą oschłość, pod którą kryła się zawiść. W istocie, prezydentowa była niemal uboga w środowisku ubogaconych mieszczan, w którem Pons zjadał obiadki. Nie mogła przebaczyć bogatemu drogiście, ex-prezesowi trybunału handlowego, że został kolejno posłem, ministrem, hrabią i Parem. Nie mogła przebaczyć teściowi, że zagarnął, z krzywdą najstarszego syna, mandat w swoim okręgu, gdy Popinot zasiadł w Izbie Parów. Po osiemnastu latach karjery paryskiej, wciąż pragnęła dla męża posady radcy kasacyjnego, której mu broniła jego znana nieudolność. Ówczesny minister sprawiedliwości żałował, że w r. 1834 mianowano Camusota prezydentem; toteż przydzielono go do Izby Oskarżeń, gdzie, dzięki rutynie byłego sędziego śledczego, mógł być dość użytecznym. Zawody te, zużywszy nerwy prezydentowej de Marville, która nie łudziła się zresztą co do talentów męża, zrobiły z niej istną jędzę. Charakter jej, już przedtem przykry, skwasił się. Zestarzawszy się przedwcześnie, zrobiła się ostra i sucha jak szczotka, aby wymóc postrachem to, czegoby jej może odmówiono inaczej. Uszczypliwa, złośliwa, nie miała przyjaciółek; ale bano się jej, gdyż otoczyła się kilkoma staremi dewotkami tego samego typu, celem wzajemnej zbrojnej pomocy. Toteż, wobce tego djabła w spódnicy, biedny Pons był niby student wobec nauczyciela, który przemawia jedynie plagami. To tłumaczy, iż prezydentowa, nie