Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który kochał Ponsa, że nie słyszał ani słowa z tej ugody w sprawie procesu. W połowie aktu, dependent wszedł do gabinetu.
— Proszę pana, rzekł do pryncypała, przeszedł ktoś, kto się chce widzieć z panem Schmucke.
Na gest Fraisiera, rejent wzruszył ramionami.
— Niech pan nam nigdy nie przeszkadza, kiedy się podpisuje akt... Czy to pan, czy człowiek? może wierzyciel?...
Dependent wrócił i rzekł:
— Chce koniecznie mówić z panem Schmucke.
— Nazywa się?
— Nazywa się Topinard.
Idę. Podpisz pan bez obawy, rzekł Gaudissart do Schmuckago. Kończcie panowie, ja się dowiem czego on chce.
Gaudissart zrozumiał Fraisiera, obaj wietrzyli niebezpieczeństwo.
— Czego ty tu szukasz? rzekł dyrektor do posługacza. Nie chcesz zostać kasjerem? Pierwsza zaleta kasjera to dyskrecja.
— Panie dyrektorze...
— Idźże do swoich spraw, nigdy nie dojdziesz do niczego, jeśli się będziesz mieszał do cudzych.
— Proszę pana, nie mógłbym jeść chleba, którego każdy kęs dławiłby mnie w gardle!...
— Panie Schmucke! wołał.
Schmucke, który już podpisał i trzymał pieniądze w ręku, przyszedł na głos Topinarda.
To dla małej Niemedżgi i tla fas...
— Och, drogi panie Schmucke, daje pan majątek potworom, ludziom którzy chcą panu wydrzeć honor. Zaniosłem to do zacnego człowieka, adwokata który zna tego Fraisiera; powiedział, że pan powinien skarać tyle nikczemności podejmując proces, i że oni się cofną... Niech pan czyta...
I niebaczny przyjaciel podał pozew przesłany Schmuckemu na nowe mieszkanie. Schmucke wziął papier, przeczytał; widząc jak