Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pani prezydentowo, uwolniłem już panią od sześćdziesięciu tysięcy franków, które liczyłem że trzeba będzie dać ohydnej odźwiernej, tej Cibot. Ale obstaję wciąż przy dystrybucji dla pani Sauvage i przy nominacji mego przyjaciela Poulain na lekarza Ociemniałych.
— Rozumie się, wszystko już ułożone.
— A więc, rzecz załatwiona. Wszyscy są w tej sprawie za państwem, nawet dyrektor Gaudissart, u którego byłem wczoraj i który przyrzekł mi zmiażdżyć Topinarda, gdyby nam próbował bruździć.
— Och, wiem, Gaudissart jest całkowicie oddany Popinotom!
Fraisier wyszedł. Nieszczęściem, nie spotkał Gaudissart a i fatalny pozew wysłano natychmiast.
Wszyscy ludzie chciwi zrozumieją — zarówno jak ludzie uczciwi potępią — radość prezydentowej, skoro, w dwadzieścia minut po Fraisierze, Gaudissart przyszedł jej opowiedzieć swą rozmowę z biednym Schmucke. Prezydentowa pochwaliła wszystko, wdzięczna dyrektorowi teatru, że usunął wszystkie skrupuły swą uwagą, jej zdaniem pełną słuszności.
— Pani prezydentowo, rzekł Gaudissart, idąc tutaj, myślałem właśnie że ten nieborak nie wiedziałby co począć ze swym majątkiem. To człowiek patrjarchalnej prostoty! Ot, uczciwe Niemczysko, takie że tylko go wypchać i wstawić pod klosz jak woskowego Jezuska!... Do tego stopnia, iż, mojem zdaniem, już z temi dwoma tysiącami pięćset franków nie będzie wiedział co począć; wepchnie go pani w rozpustę...
— To bardzo szlachetna myśl, rzekła prezydentowa, aby zapewnić los temu staruszkowi, który tak opłakuje naszego kuzyna. Co do mnie, boleję nad drobnem nieporozumieniem, które nas poróżniło z Ponsem; gdyby się był zjawił, wszystko bylibyśmy mu odpuścili. Niech pan sobie wyobrazi, mojemu mężowi brakuje go. Pan de Marville był w rozpaczy, że go nie zawiadomiono o śmier-